www.bslomza.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.bslomza.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
12.08.2012 "Traktor Destrukszon 3" Relacja
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bslomza.fora.pl Strona Główna -> Miejscowe strzelanki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Buniek
PostWysłany: Nie 20:56, 12 Sie 2012


Dołączył: 20 Sty 2008

Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Przepraszam za jakoś relacji, jestem po nieprzespanej nocy i strzelance.

Był to mój pierwszy raz na kultowej już imprezie zwanej TRAKTOR DESTRUKSZYN. Była to trzecia edycja która odbyła się jak poprzednie w miejscowości Rawy. Organizatorem jest Hans, którego wszyscy kojarzymy ze strzelanek.
Z Łomży stawiło się parę osób, w tym większość wypożyczająca sprzęt od Speeda. Z Black Spiders byłem sam. Impreza rozpoczynała się ogniskiem w sobotę w którym nie uczestniczyliśmy. Jak większość dojechaliśmy w niedzielę.

O wszystkim na bieżąco można było dowiadywać się z wydarzenia założonego przez organizatorów na profilu Facebook. Jest to bardzo skuteczna opcja komunikacji się z uczestnikami, gorzej mają ci którzy nie posiadają konta na FB.

Scenariusz rozgrywki był następujący:

Cytat:

PLAN GRY
Tym razem rezygnuję z odprawy wszystkich graczy.

I. Walki leśne (8:00 – 12:00)
Na placu biwakowym od 8:00 czynny będzie sztab.
Każda grupa (przygotowana już do udziału w grze) melduje się w sztabie.
Tam sprawdzimy czy każdy uczestnik posiada bandaż oraz czerwona chustę.
Dla zapominalskich będzie możliwość zakupu niezbędnika rannego (czerwona szmatka + bandaż) koszt – 1pln. Następnie uzyskuje informację o zasad gry, przydział do jednej ze stron konfliktu oraz indywidualne zadania dla każdej grupy.
Po zapoznaniu się z zasadami i zadaniami wchodzicie na teren gry.

Walczymy o flagi umieszczone w 13 punktach. W każdym punkcie jest jedna flaga.
Partyzanci zbierają flagi w punkcie 9.
UB zbiera flagi w punkcie 1.

Zasady walk w lesie:
1. Drużyny nie muszą mieć równej liczby graczy.
2. Pirotechnika zabroniona.
3. Nie ma limitu amunicji ani FPS.
4. Każde trafienie się liczy. Trafiony gracz oznacza się na czerwono i pozostaje w miejscu trafienia. Przygotowuje bandaż i wzywa medyka.
5. Oczekuje na niego maksymalnie 15 min. Medyk opatruje rannego obwijając bandażem trafione miejsce.
6. Jeśli gracz nie zostanie uleczony przemieszcza się do punktu medycznego. Tam spędza 15 min po czym wraca do gry.
7. Na 7 graczy przypada 1 medyk. Sanitariusz nie może uleczyć się sam.
8. Zawodnik trafiony drugi raz oznacza się na czerwono i rusza w kierunku respa, gdzie czeka 30min.
W tym czasie trafienia kasują się (zdejmujemy bandaż) i gracz wraca jako nowo narodzony.
9. Trafienie w broń eliminuje broń, ale nie eliminuje gracza. Naprawa broni odbywa się w punktach medycznych, ale trwa tylko jedną minutę.
10. Na krótkim dystansie trafienie oznaczamy słowem „dostałeś" oraz kciukiem skierowanym w dół.
11. Organizator nie ponosi odpowiedzialności za straty poniesione przez graczy.
12. Każdy uczestnik biorący udział w grze, akceptuje potencjalne ryzyko odniesienia obrażeń lub strat materialnych.

WARUNKI ZWYCIĘSTWA:
Partyzanci (na koniec scenariusza - 12:00):
1. Więcej flag niż UB.
2. Więcej jeńców niż UB.

UB (na koniec scenariusza - 12:00):
1. Więcej flag niż Partyzanci.
2. Więcej jeńców niż Partyzanci.

Jeniec to ranny wróg oczekujący na medyka. Chcą wziąć do niewoli rannego należy go uleczyć. Jeńcowi nie wolno odbierać broni, wskazane jest natomiast nakazać usunięcie magazynka lub baterii z repliki i włożenie jej do np. kieszeni. Jeńców nie wolno krępować ani znęcać się nad nimi fizycznie i psychicznie. Jeniec, któremu uda się zbiec z niewoli musi udać się do respa. Dopiero tam uruchamia replikę.

W momencie końca scenariusza gracze zabierają zebrane flagi i jeńców na pole biwakowe..
Punktacja: Flaga - 1pkt. Jeniec - 1pkt.


Jako że spóźniliśmy się minutkę (nie jedyni) ruszyliśmy odrazu do lasu. Była nas grupa około 10 chłopa, więc siła ognia gwarantowała bezpieczeństwo podczas ewentualnych starć przed dojściem na punkt. Jako posiadacz bandażu zostałem mianowany medykiem. Po dwóch minutach natrafiliśmy na pierwszą wymianę ognia. Okazało się ,że nasz bunkier jest pod ostrzałem. Po krótkim sprincie dotarliśmy na miejsce potyczki. Skupiało się ona na ww bunkrze który był wykonany z grubej foll która była rozciągnięta pomiędzy drzewami. Po środku wykopany był lej. Przetrzymywani byli tam jeńcy. Wymiana ognia była ostra i parokrotnie musiałem skorzystać z z apteczki. Gdy reszta pobiegła do przodu aby zdobywać kolejne flagi ja, wraz z Bujaką zostaliśmy się aby dopilnować sytuacji i zorientować się w rozgrywce. W okopie znajdowało się około dziesięciu jeńców, byli pilnowani przez dwóch graczy. Jeden był wyposażony w pistolet gazowy, drugi w karabin. Postanowiłem pomóc jednemu z jeńców oferując swój scyzoryk w naprawie Hicapa. Przeciwnik też człowiek. Drugi z wartowników poszedł w las, nie mam pojęcia gdzie, ani po co. Bujaka był również zajęty czymś innym toteż został łatwo zdjęty przez pojedynczego żołnierza. Poczekałem spokojnie aż przyjdzie odbić swoich siedząc wśród jeńców ,by powitać go kulką kalibru 6mm. Gdy uleczyłem Bujakę po trafieniu drugi wartownik dał się zrobić w ch*ja przeciwnikowi. Gdy ten poprosił go o pistolet nie odmówił. Byłem bardzo zdezorientowany toteż dopiero po wytłumaczeniu mi w jaki sposób zostałem trupem udałem się na respa. Gdy wychodziłem z bunktu z nietęgą miną wpadł drugi wartownik "robiąc porządek". Czekając na respie zauważyłem ,że do bunkra napływają fale "naszych". Po odczekaniu 15 minut udałem się (cały czas wraz z Bujaką) po informacje. Spotkałem tam znaną mi ekipę z którą wyruszyliśmy na patrol. Patrol wyglądał fatalnie, co chwilę jakieś krzyki, niesubordynacja - ch*jnia z grzybnią. Gdyby obok nas był wróg zostalibyśmy od razu wykryci i zastrzeleni. Gdy wracaliśmy do bazy znowu przypomniała o sobie ludzka głupota. Jeden z wartowników nie zabezpieczył jeńca każąc mu odbezpieczyć magazynek. Jeniec uciekł, gdy z Bujaką zobaczyliśmy pojedynczą sylwetkę mogliśmy zareagować tylko w jeden sposób. Szybki sprint, pościg i Pan 6mm w plecy jeńca. W bunkrze gwar i sielanka. Postanawiam zebrać własny oddział i "zrobić porządek". Żądam 7 ludzi. Poszło za mną 3/4 zbiorowiska. Nie chciałem ich zabierać ponieważ powtórzyła by się sytuacja z patrolu. Podzieliłem grupę na dwie części każąc drugiej iść w innym kierunku. Oczywiście nie obyło się bez oporu. Airsoft to nie zbieranie grzybów z repliką. Tutaj trzeba też myśleć. W moim składzie zabrakło niestety Nowaka. Po wybrykach wartowników postanowił sam dopilnować bunkra. Wyruszyłem z ekipą Zambrowiaków szukać flag. Całość przebiegała gładko, flag jednak nie było. Postanowiliśmy wspomóc naszych szturmem. Zadanie było niemożliwe do wykonania więc odpuściliśmy. Baza przeciwnika znajdowała się za polem. Była tam większość sił wroga. Droga lasem była dobrze pilnowana i niemożliwa do pokonania. Wypuściliśmy się sprintem w pole, zostaliśmy jednak zauważeni i znów uciekliśmy w las. Część grupy została się aby pilnować tyłów a w 5 postanowiliśmy dokonać niemożliwego. W moim fireteamie byli: Ja, Bujaka, Litwin, Maciek z Wietnamu i bodajże Patryk ( nie pamiętam ksywki). Robiąc powolne podchody przeciwnik postanowił na nas zapolować. Na szczęście szybki sprint uratował nas przed kulkami. Przebiegliśmy pole i postanowiliśmy zrobić zasadzkę w młodym iglaku. Widzieliśmy przeciwnika tak więc była to kwestia czasu. Ten jednak zainteresował się trójką naszych mających osłaniać nasze tyły. Wszyscy ponosimy straty. To nieuniknione. Przedzieraliśmy się przez gąszcze, pewien odcinek pokonaliśmy czołgając się z powodu gęstości lasu. Gdy wreszcie dostaliśmy się pod bazę wroga rozdzieliliśmy się na dwie grupy aby zajść przeciwnika z dwóch stron. Wróg znajdował się na wale naprzeciw nas. Dzieliło nas jakieś 6 - 7 metrów. Nikt nie spodziewał się naszej wizyty. Wraz z Litwinem skonsultowaliśmy się co do akcji. Mogliśmy z obecnej pozycji "zdjąć" dwóch przeciwników z wału, nie wiedzieliśmy jednak co kryje się po drugiej stronie. W przypadku pudła nasze kreacje wzbogaciłyby się o czerwone szmaty na głowach. Postanowiliśmy więc wspiąć się na wał i idąc po nim eliminować przeciwników. Grupa przeciwników i naszych jeńców siedziała w kole i rozmawiali. Byli oddaleni od nas o jakieś 2 metry. Żadnemu z nas do głowy nie przeszło by strzelać z takiej odległości. To zbyt niebezpieczne, i poprostu nie fair. Ktoś przecież mógł czyścić okulary czy mieć otwarte usta. Wyskoczyliśmy jak Filip z konopi oznajmiając wszystkim ,że nie żyją. Dali się podejść jak dzieci zapominając o tyłach. Wszyscy się poddali a nasi jeńcy chcieli wracać do rozgrywki. Rozgrywka miała kończyć się za trzy minuty. Jeden z przeciwników oznajmił nam ,że na jego zegarku jest już minuta po i to się nie liczy. Na moim było za 3, ktoś z ekipy przeciwnej sprawdził - też za trzy. Przeciwnik nie chciał słuchać wyjaśnień i przyznać się do błędu. Najpierw oznajmił nam że my też nie żyjemy ponieważ jakiś jego kolega zastrzelił nas z 20m stosując tak jak my knife kill czyli zabicie z małej odległości nie używając repliki. Różnica pomiędzy nim a nami była taka ,że my użyliśmy knife kill z 1-2 metrów aby nie zrobić nikomu krzywdy. On użył knife kill z 20 metrów "bo my też możemy". Nie chcąc się kłócić chcieliśmy udać się do niewoli, w tym celu mieliśmy być uleczeni. Leczyć nas miała dziewczyna która została zdjęta przez nas przez knife kill... Czyli była martwa. Starałem się załagodzić sytuację i wypracować porozumienie. Jednak jest to niemożliwe gdy zależy na tym tylko jednej stronie konfliktu. Chcieliśmy być fair a zostaliśmy potraktowani jak banda debili. Tak się nie robi. Ja staram się grać fair play, kolegom widać bardziej zależało na wygraniu za wszelką cenę, niekoniecznie w uczciwy sposób. Nie mam zamiaru szukać sprawiedliwości i napinać się na internecie. Niektórym jednak zalecę więcej dystansu do rywalizacji.

Następnie odbyło się ognisko i konkurs strzelań. Potem obrona i atak wzgórza. Podobał mi się pomysł z patriotycznym akcentem imprezy. Mianowicie zapoznanie się z akcją: Ratujmy Roja. Każdy mógł wpłacić pieniądze i dostać ulotkę informującą o akcji. Można było także kupić naszywki i koszulki. Po więcej informacji odsyłam na adres historiaroja.pl

Skupiłem się na fabularnej części imprezy bo jest ona dla mnie najważniejsza. Sam pomysł z flagami jest dobry, ale brakuje tu paru elementów takich jak: Odbicie Vipa, konwój itp itd. Ogólnie czegoś co urozmaiciło by rozgrywkę ,która stała się liniowa. No i oczywiście 4h to za mało jak na scenariusz.

Hans spisał się jako organizator bardzo dobrze. Musiał poświęcić wiele pracy aby stworzyć taką imprezę, za co serdecznie dziękuję. Impreza zgromadziła 98 osób.


Ostatnio zmieniony przez Buniek dnia Pon 12:43, 13 Sie 2012, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Robcio95
PostWysłany: Czw 21:49, 16 Sie 2012


Dołączył: 26 Lip 2012

Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Zambrów

Przylaczam sie do sprawozdania Bunka, zwlaszcza do koncowej opini. :] Cała strzelanka byla wysmienita, choc momentami wrog poprostu lecial sobie w kulki, ale tak bywa.
Jak to napisal Hans: ,,To była kolejna strzelanka z rekordową liczbą uczestników. Bomba! Smile Zgrzyty, które dzisiaj miały miejsce w kolejnej bitwie postaram się wyeliminować. Do miłego! ''

Trzymamy za słowo ! ;D


Ostatnio zmieniony przez Robcio95 dnia Czw 21:50, 16 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bslomza.fora.pl Strona Główna -> Miejscowe strzelanki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin