|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Buniek
|
Wysłany:
Nie 19:25, 19 Sie 2012 |
|
|
Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 298 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Przegłosowane, zgłoszenie poszło.
|
|
|
|
|
Buniek
|
Wysłany:
Śro 22:03, 29 Sie 2012 |
|
|
Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 298 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wyprawa do Giżycka była planowana od dawna, czyli od jakiegoś tygodnia od strzelanki. Przygotowania zajęły mi wiele czasu czyli jakieś 4 godziny. W czwartek wieczorem dowiedziałem się ,że wyjazd planowany jest na piątek, nie na sobotę jak przypuszczałem wcześniej. Dzień spędziłem na dokupywaniu niezbędnego wyposażenia czyli małej patelni za 13zł z sklepu z chińskimi artykułami oraz żarcia w biedronce. Kupiłem sporą ilość jedzenia na wypadek apokalipsy zombie, wojny bądź zagubienia się na wyspie. Pierwszym problemem było zapakowanie się do auta. Przy gabarytach auta załadowanie szpeju graniczyło z cudem. Cuda jednak się zdarzają, w efekcie czułem się jak w indyjskim pociągu. Auto było wyładowane po brzegi, mogłem poruszać w ograniczonym zakresie tylko jedną kończyną. Podróż była mimo to bardzo przyjemna, część bagaży zabrał drugi samochód w Piszu i mogliśmy raczyć się złotym napojem. Na miejsce dojechaliśmy ok 21. Padał deszcz, w lesie nie było opału więc szybko rozłożyliśmy namiot i czekaliśmy na organizatorów. Pierwsza noc należała do integracji na linii Łomża-Giżycko. Drugi dzień to przenoszenie obozowiska na wyznaczone miejsce, sprzątanie swoich odpadków i jajecznica na śniadanie z cebulą i kiełbasą którą wykonałem własnoręcznie. Następnie miejsce miało pierwsze strzelanie czyli atak na ruiny. Przeciwnik rozbił nasze jednostki na długo przed ruiną. Dostaliśmy po dupie i to ostro. Kolejny scenariusz to bitwa na trzy flagi. Tu było gorąco. Zajęliśmy pozycję w pobliżu jednej flagi i czekaliśmy długo na przeciwnika. Gdy natrafił się patrol przyczajeni zlikwidowaliśmy medyka który czekał na uleczenie dobre 1,5h. System gry oferował bowiem 3 życia. Jedno podstawowe + dwa uleczenia medyka. Haczyk polegał na tym ,że nie można było iść do medyka. Gdy wróciłem z Zenkiem z innej flagi byliśmy w centrum akcji. Nasz punkt był pod ostrym ostrzałem. Broniliśmy się zaciekle, wróg był dookoła. Przeciwnik okazał serce i pozwolił trupom odejść aby uniknąć przypadkowych trafień. Nikt nie odszedł. Jako trup dostałem jeszcze parę „poprawek”, nie miałem do nikogo pretensji ponieważ było ostro tak bardzo ,że po opuszczeniu pozycji przez trupy strzelali się międzysobą. Gdy jako umarli opuszczaliśmy pozycję okazało się ,że stoi dookoła nas 20 przeciwników. Czułem się jakbym brał udział w ostatniej scenie 9 kompanii. Potem przyszła pora na obiad, czyli fasolkę po bretońsku „made in Biedronka” i kaszkę śniadaniową. W kolejnym udziale nikt z Łomży nie brał udziału. Noc na wyspie dawała rezultaty. A potem znów integracja tylko ,że w szerszym gronie. Było naprawdę wesoło. Kolejnego dnia znów strzelanka, nie każdy był w stanie sprostać zadaniu. Poranna ulewa nie była pomocna. Deszcze padał cały czas toteż zabrałem ze sobą tylko strzelbę, magazynki i płaszcz przeciwdeszczowy. Po trzech rundach dałem sobie spokój. Strzelanka dobiegła końca. Miło było zapoznać nowych ludzi, wypić piwko przy ognisku i postrzelać do siebie kompozytem. Mam nadzieję, że takich wypadów będzie więcej. Nieobecni niech żałują.
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|